wtorek, 7 stycznia 2014

Marysia lubi zabawę w zgadywanki - jedna osoba myśli sobie o jakiejś rzeczy, a druga zgaduje, co pierwsza wymyśliła. Zadaje się pytania, na które odpowiadać można tylko 'tak' i 'nie': czy to jest w domu, czy na zewnątrz, czy to się je, czy to się rusza, itp.
jeszcze parę tygodni temu Marysiowe pytanie ograniczało się do:
- cy to śnieg?

teraz pozostajemy co prawda w klimacie, ale logika, jaką się Mała posługuje budzi mój (uzasadniony i obiektywny!) podziw. Marysia pomyślała, a ja pytam.
- czy to jest na dworze?
- tak!
- na dole?
- tak.. jak juz spadnie.
;)

Marysia lubi też 'dziadka kalesony'. Dobra jest w tym bardzo i naprawdę trudno ją zmylić albo rozśmieszyć.
- co masz na główce?
- dziadka kajesony!
- co było na obiad w przedszkolu?
- dziadka kajesony!
Nie działa nawet podstęp...
- co to jest: małe, na czterech łapkach i miauczy?
- dziadka kajesony!
Ale matka ma swoje sposoby ;)
- Marysiu, a co ty byś chciała na urodziny dostać?
- dziadka kale... MAMO! ale my się tak pzecież tylko bawimy!!!

Na koniec zagdaka z książeczki dla kilkulatków:
- jak się nazywa świąteczne ciasto ze świeczkami?
Marysia, łakomczuszek i znawca, rzecze:
- jóźnie - sejnik, cekoladowe, sarlotka...

1 komentarz:

  1. Ja tę zabawę znam jako "pomidora", ale zaiste dziadkowe kalesony śmieszniejsze, muszę je sprzedać moim śmieszkom:DDD

    A w zgadywanki też się bawimy, ostatnio w samochodzie gdy wracaliśmy z pełnego wrażeń dnia. Zapytana później o to, co było najfajniejsze, Marta bez zastanowienia stwierdziła, że zagadki. Fajna taka zabawa, co nic nie kosztuje:) Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń