Mamy w domu Pyskatkę.
Ma cudne, niebieskie oczy, którymi malowniczo przewraca.
Ma delikatne złote włoski, które kryją zgrabne uszka.
Zgrabne uszka zatyka, bo wrażliwa jest.
Na nasze zrzędzenie.
I wielką paszczę ma, do pyszczenia.
Pyskatka porozrzucała po stole kredki.
Małżon prosi:
- pochowaj kredki
Marysia, pod nosem:
- ciekawe skąd tyle malutkich grobów mam wziąć...
Boję się myśleć, co to będzie, jak będzie nastolatką.
Zabrałam w niedzielę potwor, tfu, dzieciątka na jarmark.
Już prawie zapomniałam, że w zeszłym roku było tak.
Dzięki dzieciątkom pamięć mi wróciła.
Płakali na zmianę, Antoś, jak szliśmy, Marysia, jak wracaliśmy.
Pierniczki w kształcie aniołków na chwilę zamknęły im dzioby.
Na krótką, bo Antoś uznał, że Marysiowy na pewno jest lepszy. Marysia się z nim chyba zgadzała, bo nie zamierzała się dzielić ani wymieniać.
Jarmark bożonarodzeniowy ma swój niepowtarzalny klimat.
Malutkie groby wymiatają :D
OdpowiedzUsuńInteligentna bestia Ci rośnie! I tylko przegadać niełatwo...;)
Dobrego dnia!
novembre
Zna ten Jarmark, chyba jesteśmy z tych samych okolic!!!!I my mamy Pyskatkę w domu, chyba świetnie by się dogadały!
OdpowiedzUsuńNasz też już coraz więcej pyskuje - i czasami tak mnie potrafi zagiąć jakimś tekstem, ze stoję oniemiała i zbieram szczękę z podłogi. Też się zastanawiam, co będzie za kilkanaście lat - skoro już teraz ma takie odzywki ;)
OdpowiedzUsuńA my w tym roku na jarmark chyba nie pojedziemy - bo praktycznie wszystkie weekendy spędzam od rana do wieczora na uczelni i potem chcę już tylko jak najszybciej wrócić do domu.
Malutkie groby mnie rozbroily :)
OdpowiedzUsuńMocna jest, błyskotliwość po matce, czytając Twojego bloga widzę to ;)
Patrz, jak to dzieci szybko pamięć odświeżają ;)