czwartek, 5 listopada 2015

Antoś miał dziś swoje drugie szczepienie.
Ja miałam w pamięci pierwsze...
Szłam więc z duszą na ramieniu, z sercem w gardle, z żołądkiem przy kręgosłupie i z czym tam jeszcze się chodzi, kiedy stres człowieka zżera.
(przypomniałam sobie właśnie, jak orzesznica powiedziała do mrówkojada - coś mi zżera przyjaciela, coś mi zjada mrówkojada! Mnie też tak właśnie coś zjadało)
Na szczęście tym razem było znacznie lepiej niż poprzednio.
Mały rozwył się w chwili ukłucia, ale przecież trudno wyobrazić sobie lepszy moment na rozwycie w takiej sytuacji! Skoro już miał płakać, wybrał najwłaściwszy czas.
Dał się zbadać, zmierzyć, zważyć i nie trzeba go było prosić, żeby oddychał.
Antoś waży 6800 g i długi jest jak glizda - 67 cm. A taki maleńki był, jak się urodził!
O taki!
Marysia we własnej indiańskiej stylizacji i świeżowykluty Antoś:


1 komentarz:

  1. Ale maluszeczek, sama slodycz :) tak niedawno wszystkie te nasze Słoneczka takie tycie były :)

    OdpowiedzUsuń