piątek, 13 listopada 2015

Czteromiesięczny Antoś to zdecydowanie nie niemowlę.
To wrzasklę.
Ale jakie słodkie!
Nikt nie cieszy się na mój widok tak jak on! Nikt!
W dodatku słucha mnie tak chętnie i z takim zainteresowaniem, że gdyby Marysia słuchała tak w jednej tylko setnej części, to byłybyśmy mistrzyniami komunikacji.
W piąty miesiąc życia Antek wkracza z przytupem. A właściwie z obrotem - z pleców na brzuch.
Śmieje się w głos i jest najrozkoszniejszym bobasem świata.
Wybaczam mu wszystkie piski, wrzaski, marudzenia, nieśpiochy a nawet kupę, co mu się uszami z pieluszki wylewa.
Celebruję każdą chwilę z tym moim wyklutem, bo wiem, jak jest ulotna.
A żeby uczcić jego dorosłość, zabraliśmy go na basen. Początkowo był zdziwony a potem się rozwył.
Tak. Rodzice wiedzą, jak sprawić dziecku przyjemność ;)

wrzasklę we własnej osobie:

2 komentarze:

  1. Cudowne to Twoje wszaslke :) Super piszesz, fajnie z humorem opowiadasz o swoich blaskach i cieniach macerzyństwa :) Gratluję przewrotów z plecków na brzuszek, na basen choxcie, z czasem się oswoi, wybierajcie basen z podgrzewaną wodą, super sprawa taki basenik dla wrzasklów wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj pamiętam jak Pietruszka pierwszy raz poszedł na basen. Miał chyba 8 miesięcy. Wrzeszczał tak, że myślałam że szyby polecą :). Teraz ma 8 lat i pływa jak ryba. Nawet na główkę skacze. I do jeziora z trampoliny. Wszystko przed wami :).

    OdpowiedzUsuń