Antoszek skończył pół roku.
Od rana opowiadałam mu, jak ważny jest dla niego dzisiejszy dzień.
Dzień, w którym wkracza w drugie półrocze życia.
Kiedy staje się niemal dorosły.
Kiedy prawie wszystko się zmienia.
Dzień, w którym dostanie JEDZENIE.
Ugotowałam zupkę.
Papkę z marchewki i ziemniaka, ale czułam, jakbym serwowała co najmniej chateaubriand z polędwicy wołowej przykryty plastrem foie gras podany na truflowo-borowikowym puree.
Antoś natomiast czuł papkę.
Z marchewki i ziemniaka.
Pierwszą łyżeczkę wypłuł, a na drugą w ogóle dzioba nie otworzył.
To dziwne, bo sądziłam, że dzieci inaczej okazują zachwyt jedzeniem ;)
Ale je, czy nie, jest cudny.
Cudna Kluseczka i jego 183-dniowe stópki.
no tak...u nas jutro owa inauguracja ... też ziemniaka planuję ;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy! :)