Wcale nie potrzebował pół roku, żeby powiesić plakaty.
Wystarczyły dwa tygodnie, dwa fochy, dwadzieścia trzy przypomnienia i są!
(powiedziała Matka Dekoratorka, po czym usłyszała wrzask z wózka i pognała i tyle ją było widać - Antoniusz bowiem ma katar, a wiedzieć trzeba, że niemowlę z katarem, to nie tylko wrzasklę, ale i marudlę. I tyle było miłego)
(drugi nawias - dywanik jest za mały, Marysia jednak pokochała go od razu całym sercem, położyła na nim poduchę, przykryła kocykiem i zapytała, czy może tam spać, odcięła też przezornie metkę, żeby matka nie mogła go odesłać. No więc zostanie z nami. W następnym odcinku Matki Dekoratorki pokażę, jak się prezentuje).
no! to kawa musi teraz jeszcze bardziej smakować :) Super wyszło i z dywanikiem również, najważniejsze, że obdarowaną cieszy :)
OdpowiedzUsuńZdrówka!!
Witaj!
OdpowiedzUsuńMój niemal trzynastolatek dostał niedawno dywan do pokoju, miękki, milutki. Spał na nim bite dwa miesiące ;).
Pozdrowienia!
novembre
Plakaty baaardzo dobre - takie optymistyczne. Matko Dekoratorko spisałaś się na medal!
OdpowiedzUsuńHihi, 2tygodnie? Toć to ekspres! Mój mąż, sam, podkreślam sam, kupił termometr na balkon... Nie, nie napiszę, ile on czego na powieszenie. Przecież wiadomo, jaka to zaawansowana i czasochłonna czynność. Dobrze, że to to nie ma terminu ważności...
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie się prezentują!
Ja mam zainfekowaną 3latkę, to jest koszmar :(