Świetnie wpisała się w listopadowy klimat.
Droga J.
Dziękujemy za pismo. Z przykrością informujemy, że nie widzimy podstaw do zmiany zajętego stanowiska. Decyzja jest ostateczna i nieodwołalna.
Niebo.
I już. Żadnego dopisku, że w razie jakby ktoś coś kiedyś, to sąd, to pozew, to można rozważyć, zastanowić się, zmienić.
Nic.
Przychodzi taki dzień, jedna chwila, jedno wydarzenie i przekreśla wszystkie człowiecze nadzieje.
A świat mimo to się nie kończy.
Życie toczy się dalej.
Dzieci czekają na Mikołaja.
Właściwie póki co czeka Marysia, która w sobotę przygotowała list.
Zaczęła grzecznie.
Kochany Mikołaju, przynieś mi proszę to, co narysuję.
Pomyślałam, że fajnie, mam pół godziny spokoju, w końcu rysowanie wymarzonych prezentów musi chwilę trwać. Poszłam zrobić kawę.
Marysia w tym czasie wpadła na genialny pomysł - żeby sobie zaoszczędzić pracy a Świętemu domysłów, powycinała i wkleiła zabawki z dorzuconego do gazety katalogu Smyka.
Szybko jej to szło. Jeszcze kawy nie wypiłam, a tam już były dwa zestawy Lego Friends, sukienka Elsy, lalka Elsa, dom kucyków Pony i narysowana odręcznie czekolada.
Skromniutko.
Teraz muszę jej jakoś wytłumaczyć, że to wszystko nie zmieści się
Pierwsza częśc postu... współczuję i jest mi bardzo przykro :( Okrutne..
OdpowiedzUsuńList do Mikołaja, cudowny i faktycznie '"skromniutki", trzeba sanie powiekszyć :)
ściskam i chyba przytulić nawet powinnam ..
Pomysł Marysi bardzo rozsądny - jeszcze by się Mikołaj pomylił o które klocki/koniki/Elsy może chodzić. A tak wszystko jasne i oczywiste było :)
OdpowiedzUsuńListopad niełaskaw bardzo. I grudzień się zaczął jak widzę "z przytupem". Mocno ściskam (choć wirtualnie tylko) i dużo dużo sił.