wtorek, 15 grudnia 2015

40. pięć miesięcy Antosia.

Niby tak jest, czas mija, dzień za dniem... Od lipca do grudnia 5 miesięcy.
Myślałby kto - nic dziwnego.
A jednak!
Bo to jest coś niewyobrażalnie zdumiewającego, że moja kluseczka słodziutka, cium cium, kurczaczek nieopierzony, chudzinka maleńka jest już taki dorosły!
Mój pięciomiesięczny Antoś.
Anteczek. Antoniuszek. Antolek.
Fantastyczny moczyciel śliniaczków. W godzinę załatwia trzy!
Mały człowiek z wielkim głosem (wrzasklę) i (nie)zdecydowanym charakterem (marudlę).
Akrobata, dla którego złapanie za stópkę to betka. Obrót na brzuszek - łatwizna. Wypadnięcie z maty - drobiazg.
Wciąż nieśpioch. W nocy budzi się milion pięćset sto dziewięćset razy, a w dzień wystarczają mu 3 drzemki, po 20 minut każda (jaka szkoda, że mi nie wystarczają!).
Z pozytywów - wózek przestał kłuć go w pupę! I śmieje się jeszcze więcej, głośniej i radośniej, niż wcześniej.
I niech mu tak zostanie.

Rozmawiałam ostatnio z małżonem o spotkaniu świątecznym organizowanym przez mojego pracodawcę.
- nie chce mi się iść na tę imprę - powiedziałam - ale pójdę, bo w zasadzie muszę...
Nieroztropne to było.
Na hasło 'impra' Marysia zastrzygła uszami.
- mamusiu! - zawołała przejęta - nie musisz iść na implę!
- naplawdę - dodała przekonująco i pospieszyła z wyjaśnieniami - bo ty i tak nie możesz pić alkoholu!
- ani wina ani piwa! Nic, co lubisz!


2 komentarze:

  1. Kochane dziecko, naprawdę ;)
    novembre

    OdpowiedzUsuń
  2. No jaka przyzwoitka Ci rośnie, hahaha :)

    Ach, 5 miesięcy - pamiętam ten czas, to było tak niedawno przecież, a zara będziemy świętować 3, 6 i 22! urodziny, Bosszzz...
    Fajny ten Twój nieopierzony Antolek :) Najlepszego raz jeszcze i tego snu upragnionego :)

    OdpowiedzUsuń