piątek, 26 lutego 2016

za moich czasów...

dzieci były grzeczniejsze i słuchały rodziców.
Taką bajkę próbowałam dziś sprzedać Marysi, ale się nie dała.
- hahaha - zarechotała głośno i dodała - masz takie dzieci, o jakie się prosiłaś! Babcia mi mówiła!

Muszę porozmawiać z babcią.

Tymczasem rozmawiam z córką. W zasadzie trochę się z nią droczę, gdy wracamy z przedszkola, takie tam niewinne żarty, lubię je, Marysia czasem też, a czasem nie. Dziś nie lubi.
- mamo! - woła - czuję złość, kiedy tak mówisz! Wielką, czarną złość!
A potem krzyczy:
- taką, że zaraz zacznę krzyczeć!
A ja czuję w takich chwilach satysfakcję, że oto dziecię me sześcioletnie ma świadomość własnych uczuć i potrafi o nich mówić. To o niebo lepsze niż nasze zwyczajowe jesteś gupia! i paskudna mama!
Zaprzestaję oprotestowanych praktyk, przytulam i przepraszam.

Droga do domu jest dziś drogą porozumienia.
Co za miła odmiana!

1 komentarz: