Zadawanie pytań we właściwy sposób to nie jest wcale takie hop siup. Trzeba to robić umiejętnie, inaczej odpowiedź może nie być satysfakcjonująca, przynajmniej dla jednej ze stron.
Tej pytającej.
Bawiliśmy się z Marysią w układanie wyrazów z liter wydrukowanych na kartonikach. Po pewnym czasie Małej się znudziło i oświadczyła, że teraz pora na memo. Wstała, chwyciła karty i pobiegła do drugiego pokoju.
- Córeczko! A kto to wszystko posprząta?
- Wy!
To jest właśnie przykład, jak nie należy pytać.
Dziś po obiedzie Marysia rysowała mój portret.
- zobacz mamo, jak pięknie wyglądasz na tym obrazku! Jak królowa!
- ślicznie - zachwyciłam się - a normalnie jak wyglądam?
- zupełnie inaczej!
Tak, tak też nie należy pytać. Zasadniczo w ogóle lepiej nie poruszać tego tematu.
Małżon brał chyba u mnie lekcje, bo też błysnął intelektem:
- Marysiu! - wołał zniecierpliwiony - idziesz myć te zęby, czy nie?
- nie!
Antoszek wstaje. Wszędzie: przy kanapie, stoliku, regale, lodówce i oczywiście w łóżeczku - w związku z czym trzeba było obniżyć poziom materacyka.
Nad łóżeczkiem Antoszka wisi sznur cotton ballsów, który miał służyć za jego lampkę nocną (ale nie służy, bo jak włączam, to Antoś zamiast spać próbuje pożreć świecące kulki).
Kiedy małżon obniżał materacyk, przerwał łańcuch.
Niesie kule. Zamiast jednego sznura - dwa.
Nieszczególnie mnie to cieszy.
- no pięknie - wołam - i co teraz, nie działa?!
- popatrz kochanie - mówi spokojnie małżon i przeprowadza prezentację, włączając kulki - ta część działa, a ta - tutaj pokazuje smętny kawałek bez włącznika - nie...
Zadawanie pytań to sztuka.
Jestem w tym mistrzem.
Antoszek stojący w łóżeczku:
I próbujący wstawać przy lodówce:
Silny młodzian! ;)
OdpowiedzUsuńtak, ale łapki ma słabsze, niż mu się wydaje - mamy już pierwszą śliwę pod okiem ;)
UsuńAntoś się tym nie zraża ;) ja za to chodzę za nim jak cień...
Młody jest przeuroczy. a te pytania.. ehhh.... zawsze zadaję je tak, jak nie powinnam ;)
OdpowiedzUsuńAleż On jest słoooooodki :*
OdpowiedzUsuńTak, pytać właściwie to sztuka. Dziś sprzątam z Lilą po zabawie w salon fryzjerski, a panna mi w połowie odchodzi. No to pytam: "A ty dokąd Lilciu, nie skończyłyśmy jeszcze sprzątać", na co dostałam, jakże pokrzepiającą odpowiedź: "Dobrze ci idzie, to posprzątaj do końca mamo"... Bez komentarza. Kto Ją tego nauczył??
:D
UsuńW sumie to Lila Cię doceniła, na pewno świetnie sobie poradziłaś ;)
to nie chodzi o to, że nie potrafimy pytać... to chodzi o to, że dzieci są MISTRZAMI celnych odpowiedzi :)))
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że nasze dzieci są w tym samym wieku! Mam wrażenie że Hanię od Antosia dzieli kosmos...
normy rozwojowe są szerokie, nie martw się o Hanię, przyjdzie na nią czas!
UsuńAntek to szybcior jest, Marysia w jego wieku była na etapie pełzania :)
dzieci to w ogóle są mistrzami (wykańczania rodziców ;))
Bardzo cenna lekcja dla mnie - od teraz będę starała się zadawać tylko te właściwe pytania i tylko w odpowiedniej formie ;) Choć podejrzewam, że jak Młody się nam na dobre rozgada, to i tak zagnie mnie niejedną swoją odpowiedzią ;)
OdpowiedzUsuńnie masz z nim szans, jak my wszyscy ;)
Usuńmy rodzice jesteśmy w tej konkurencji na straconej pozycji...