poniedziałek, 5 października 2015

Naczytałam się ostatnio o wychowywaniu dzieci zewnątrz- i wewnątrzsterownych.
Oczywiście bardzo chcę, żeby moje dziateczki były pewne swoich kompetencji i umiejętności i żeby troszczyły się o przestrzeganie ich własnych granic z poszanowaniem potrzeb i uczuć innych ludzi. I żeby troska ta wynikała z głębi ich empatycznych serduszek.
Zgłębiam temat.
Dowiedziałam się, że Marysiowe głośne i stanowcze nie nie jest oznaką buntu ale "cenną informacją zwrotną o tym, co jest ważne dla dziecka i zachętą do szukania innych rozwiązań danej sytuacji”. – Agnieszka Stein, “Dziecko z bliska”.
Marysia, słodka istotka, postanowiła ułatwić mi przyswajanie wiedzy i funduje mi codziennie zajęcia praktyczne.
Bardzo gorąco zachęca mnie do szukania różnych rozwiązań:
- gdy nie chce założyć butów przed wyjściem z domu
- gdy nie godzi się, żeby jedna bajka na dobranoc była naprawdę tylko jedna
- gdy śpiewa podczas (zamiast) mycia zębów
- gdy nie chce wracać z placu zabaw (a Antek drze się obok wniebogłosy)
- gdy chce, żeby jej czytać książki całą noc
- gdy twierdzi, że po powrocie do domu nie trzeba myć rąk
i w wielu innych sytuacjach.
Coś czuję, że jak mi się urlop (genialna nazwa!) macierzyński skończy, to poproszę, żeby mnie do działu marketingu przenieśli.
Taka będę kreatywna.
A póki co czekam na wizytę opieki społecznej, która pewnie przyjdzie niedługo sprawdzić, czy te Marysiowe krzyki wynikają z obdzierania jej przez wyrodnych rodziców ze skóry, czy też są po prostu zachętą do poszukiwana alternatywnych rozwiązań w sytuacji, gdy Mała pokazuje, co jest dla niej ważne.

Przy okazji poszerzają mi się horyzonty. Widzę więcej. Dziś z całą mocą dostrzegam ogromną wadę karmienia piersią.
Nie mogę wypić butli wina, a czuję, że powinnam.

2 komentarze:

  1. Haha, dobry post, ubawiłam się :)
    Nooo, to ja mam nieodparte wrażenie, że moje dzieci co rusz wysyłają mi informację zwrotną :)
    A winko? Ja już mogę, bo karmię tylko nad ranem, wieczorem i w nocy, także dzień należy do mnie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. och, nie mogę się doczekać aż na mnie (na wino!) przyjdzie czas.
    póki co życie mi ratuje czekolada :)

    OdpowiedzUsuń