środa, 23 września 2015

Hołduję rodzicielstwu bliskości.
Uważam, że dzieciom najbardziej na świecie potrzeba miłości i czasu.
Że należy im poświęcać mnóstwo uwagi i zainteresowania.
I być wobec nich wyrozumiałym i cierpliwym.

Serio.
A jednak jak kania dżdżu łaknę spokoju.
Świętego.
I ciszy.
I mam ochotę oboje na allegro wystawić.
A na wieczór czekam jak na zbawienie.
Kiedy dzwoni do mnie z pracy mój rodzony małżon, pytam uprzejmie jak tam na wczasach?
Każdego dnia, kiedy potwork... tfu! dzieciątka pójdą już spać, praktykuję samobiczowanie.
Bo krzyknęłam, straciłam cierpliwość, ukarałam, nie chciało mi się bawić lego friends, przeczytałam tylko jeden rozdział Karusi, choć Marysia tak ładnie prosiła o drugi, wkurzyłam się na bałagan w pokoju i w ogóle zdaje się, że byłam najgorszą matką świata.
Obiecuję sama sobie, że od jutra będzie inaczej.
A potem się okazuje, że nie jest.
Bo to zdradzieckie jutro to jest tak naprawdę dziś, które się codziennie aktualizuje.
Jestem w kropce.

A dzieci mam przecież takie cudne.

poniedziałek, 21 września 2015

Ha.
Jakby to powiedział mrówkojad z naszej najulubieńszej serii książeczek o mrówkojadzie i orzesznicy.
Zatem - ha.
I w szczególności  - (tak by powiedziała orzesznica, ta z naszej najulubieńszej serii książeczek o orzesznicy i mrówkojadzie).

Jesteśmy znów :)
Wiele się działo przez ten czas, kiedy nas nie było.
Bardzo wiele.
Jest nas już czworo - dwa miesiące temu wykluł nam się Antoś, kurduplaty braciszek Marysi.
I jak się wiele działo, tak jeszcze więcej się dzieje.
Myślałam, że jak nie będę chodziła do pracy, to sobie odpocznę, będę miała czas na wszystko, zrobię porządek w garderobie, będę gotować obiady z dwóch dań i jeszcze deser przyszykuje i w ogóle będzie lajcik.
Snułam wizję niespiesznych letnich spacerków i posiadówek na placach zabaw - już widziałam jak Antoś grzecznie śpi w wózeczku, Marysia słodko bawi się z koleżankami, ja plotkuję na ławeczce, słonko świeci i takie tam.
Rzeczywistość jak zwykle przerosła moje wyobrażenia.
Okazało się, że Antek w łaskawości swej w wózku może co najwyżej drzeć się wniebogłosy, Marysia zazdrosna jest i okropnie nerwowa, w krzykach lepsza jest od brata, a ja nie wiem, które pierwsze uspokajać.
Sierpień, w którym przedszkole Marysi było zamknięte, kojarzyć mi się od teraz będzie niekoniecznie z wakacjami. Bardzo niekoniecznie.

Wrzesień przywitałam z radością.
Marysia poszła do zerówki.

A w zerówce mają nową panią od religii. Zaangażowana jest mocno, dzieci słuchają jej z wypiekami na dziobach, a potem w domu opowiadają.
- mamo, a wiesz, że Bóg stworzył świat?
- tak? - zainteresowałam się uprzejmie - a jak to zrobił?
- użył mocy! - odpowiedziała Marysia tak jak się mówi 'na potęgę posępnego czerepu, mocy przybywaj!'

Po chwili Mała dalej pyta:
- mamo, a ty wiesz, co to jest 'bóg'?
- no nie wiem - odpowiadam, bom ciekawa, co mi dziecię powie - co?
- książka!- woła beztrosko Marysia

No to już wiem.
Że poza religią mieli też angielski :)