środa, 11 grudnia 2013

W Marysiowym przedszkolu odbywają się zajęcia z religii.
A właściwie ma miejsce pamięciowe ogarnianie krótkich utworów wierszowanych o tematyce religijnej.
Dziś Mała pięknie wyrecytowała 'Aniele Boży', cały, łącznie z doprowadzaniem do żywota wiecznego.
Pochwaliłam i pytam, co to jest ten żywot.
Marysia popatrzyła na mnie z miną pt. serio matka nie wiesz? i rzekła:
- no płot taki pseciez!
No przecież.

Nie tylko katechetka nie do końca się sprawdza w roli.
Mnie dziś zalała świadomość mojej matczynej wyrodności.
Leżymy sobie bladym świtem w łóżku, jedno oko mam przymknięte...
Marysia gorąco zachęca do bycia strasznym wilkiem. Wydobywam z siebie przerażające 'łaaaa', ale Mała nie jest zadowolona:
- mamusiu! ale nie tak krzyc, tylko głośno! tak baldzo głośno! tak, jak wtedy, kiedy krzycys na mnie!
 


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ten Mikołaj to jest jednak niezła frajda!

Wybieranie, pakowanie, zakradanie się w ciemnościach...
Nieciepliwe potupywanie.
Nutka niepewności.
Radość oczekiwania.

I w końcu! No w końcu!
Dziecię oczka swe cudne otwiera i woła 'był!!!'
Tak. Mikołaj to prawdziwa przyjemność dla wapniaków ;)

Pytam potem Małą, czy widziała w nocy Mikołaja.
Marysia, z pełnym przekonaniem:
- nie. ale cułam go. Naplawdę go cułam!

Swoją drogą zachwyca mnie wdzięczność kurdupli.
Marysia w swojej mikołajkowej paczce znalazła kilka książeczek ('czupieńki i gwiazdka' i 'nusia i wilki' stały się natychmiast najulubieńszymi), jajko niespodziankę i 6 batoników kinder.
batoniki od razu schowała i powiedziała, że zawiezie do babci.
'jeden dla MNIE!!! djugi dla babci, tzeci dla ciebie, i jesce dla dziadka i taty i wujcia!'
A jajko podzieliła na pół i dała mi jedną część tak sama z siebie, czym mnie kompletnie rozczuliła, bom matka wyrodna i słodyczy na co dzień dziecku nie daje, sądziłam więc, że mała korzystając z okazji połknie czekoladę razem z papierkiem!
Podniosłam opadnięty kłapak i pożarłam z córką jajko jeszcze przed wyjściem z łóżka :)
W środku był pierścionek z hello kitty, który Marysia od razu założyła na palec i powiedziała:
- ja to chyba bajdzo gzecna byłam, co?
A potem ubrała się, umyła zęby i podreptała do przedszkola dumna jak paw.
Bez rękawiczki na jednej rączce.