poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ten Mikołaj to jest jednak niezła frajda!

Wybieranie, pakowanie, zakradanie się w ciemnościach...
Nieciepliwe potupywanie.
Nutka niepewności.
Radość oczekiwania.

I w końcu! No w końcu!
Dziecię oczka swe cudne otwiera i woła 'był!!!'
Tak. Mikołaj to prawdziwa przyjemność dla wapniaków ;)

Pytam potem Małą, czy widziała w nocy Mikołaja.
Marysia, z pełnym przekonaniem:
- nie. ale cułam go. Naplawdę go cułam!

Swoją drogą zachwyca mnie wdzięczność kurdupli.
Marysia w swojej mikołajkowej paczce znalazła kilka książeczek ('czupieńki i gwiazdka' i 'nusia i wilki' stały się natychmiast najulubieńszymi), jajko niespodziankę i 6 batoników kinder.
batoniki od razu schowała i powiedziała, że zawiezie do babci.
'jeden dla MNIE!!! djugi dla babci, tzeci dla ciebie, i jesce dla dziadka i taty i wujcia!'
A jajko podzieliła na pół i dała mi jedną część tak sama z siebie, czym mnie kompletnie rozczuliła, bom matka wyrodna i słodyczy na co dzień dziecku nie daje, sądziłam więc, że mała korzystając z okazji połknie czekoladę razem z papierkiem!
Podniosłam opadnięty kłapak i pożarłam z córką jajko jeszcze przed wyjściem z łóżka :)
W środku był pierścionek z hello kitty, który Marysia od razu założyła na palec i powiedziała:
- ja to chyba bajdzo gzecna byłam, co?
A potem ubrała się, umyła zęby i podreptała do przedszkola dumna jak paw.
Bez rękawiczki na jednej rączce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz