Tak sobie myślę, że dobrze by było, gdyby wszystko co się wydarzyło, było po coś.
I było potrzebne.
I dobre.
Życzę Wam i sobie nadziei, że tak jest i siły, żeby w tej nadziei trwać.
Miłości i radości w Nowym Roku!
A teraz korzystając ze snu Antoszka i ferii Marysi odmeldowuję się spędzić wieczór z małżonem.
I z Bridżit!
Bo Bridżit jest fajna.
Jeszcze fajniej byłoby mieć wieczór i małżona i Bridżit i ALKOHOL.
To zadanie na nowy rok.
Doceniać, co się ma i nie ustawać w wysiłkach o więcej ;)
sobota, 31 grudnia 2016
wtorek, 22 listopada 2016
Mamy w domu Pyskatkę.
Ma cudne, niebieskie oczy, którymi malowniczo przewraca.
Ma delikatne złote włoski, które kryją zgrabne uszka.
Zgrabne uszka zatyka, bo wrażliwa jest.
Na nasze zrzędzenie.
I wielką paszczę ma, do pyszczenia.
Pyskatka porozrzucała po stole kredki.
Małżon prosi:
- pochowaj kredki
Marysia, pod nosem:
- ciekawe skąd tyle malutkich grobów mam wziąć...
Boję się myśleć, co to będzie, jak będzie nastolatką.
Zabrałam w niedzielę potwor, tfu, dzieciątka na jarmark.
Już prawie zapomniałam, że w zeszłym roku było tak.
Dzięki dzieciątkom pamięć mi wróciła.
Płakali na zmianę, Antoś, jak szliśmy, Marysia, jak wracaliśmy.
Pierniczki w kształcie aniołków na chwilę zamknęły im dzioby.
Na krótką, bo Antoś uznał, że Marysiowy na pewno jest lepszy. Marysia się z nim chyba zgadzała, bo nie zamierzała się dzielić ani wymieniać.
Jarmark bożonarodzeniowy ma swój niepowtarzalny klimat.
Ma cudne, niebieskie oczy, którymi malowniczo przewraca.
Ma delikatne złote włoski, które kryją zgrabne uszka.
Zgrabne uszka zatyka, bo wrażliwa jest.
Na nasze zrzędzenie.
I wielką paszczę ma, do pyszczenia.
Pyskatka porozrzucała po stole kredki.
Małżon prosi:
- pochowaj kredki
Marysia, pod nosem:
- ciekawe skąd tyle malutkich grobów mam wziąć...
Boję się myśleć, co to będzie, jak będzie nastolatką.
Zabrałam w niedzielę potwor, tfu, dzieciątka na jarmark.
Już prawie zapomniałam, że w zeszłym roku było tak.
Dzięki dzieciątkom pamięć mi wróciła.
Płakali na zmianę, Antoś, jak szliśmy, Marysia, jak wracaliśmy.
Pierniczki w kształcie aniołków na chwilę zamknęły im dzioby.
Na krótką, bo Antoś uznał, że Marysiowy na pewno jest lepszy. Marysia się z nim chyba zgadzała, bo nie zamierzała się dzielić ani wymieniać.
Jarmark bożonarodzeniowy ma swój niepowtarzalny klimat.
środa, 2 listopada 2016
Doszłam do takiego etapu w macierzyństwie, że dzieci nie są już w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.
Brak równowagi stał się bowiem moim stanem naturalnym.
Dzieciątka sytuację rozumieją i udzielają koniecznego wsparcia, żebym nie zmieniała drogi.
Marysia złości się, krzyczy, tupie, ma tego dość no i oczywiście standardowo nie chce i nie będzie.
W dodatku, zołza mała, powtarza. Po mnie. To, co mówię, kiedy już nie wiem, co powiedzieć, a jednak czuję, że muszę.
- mamo, nie zapominaj z kim rozmawiasz - woła wzburzona Marysia - nie jestem twoją koleżanką! Jestem twoją CÓRECZKĄ!
Przeglądam się w niej jak w lustrze i oblewam rumieńcem wstydu.
Antoszek piszczy, płacze i marudzi.
Ze żłoba przytargał bostonkę.
Mam jedno takie słowo, żeby ten wirus opisać, zlepek słów właściwie, ale nie powiem, bo nie nadaje się do upublicznienia. Za to myślę sobie to jedno takie słowo, zlepek słów właściwie, bardzo intensywnie i niech ten wirus wie!
Ostatnie noce spędziłam przy oknie w salonie z Antosiem na ręce, jednej, bo w drugiej trzymałam łyżeczkę z syropem na gorączkę i próbowałam mu ją wsadzić do dzioba, zagadując jednocześnie Anteczku, gdzie jest śmieciara?
A Anteczek rozkładał rączki, że śmieciary nie ma i zaciskał usta.
Wtedy do akcji wkraczał małżon, który machał rękami i wołał Antosiu, zobacz, jak robi wrona!
Cudnie robi wrona o 4 nad ranem.
Brak równowagi stał się bowiem moim stanem naturalnym.
Dzieciątka sytuację rozumieją i udzielają koniecznego wsparcia, żebym nie zmieniała drogi.
Marysia złości się, krzyczy, tupie, ma tego dość no i oczywiście standardowo nie chce i nie będzie.
W dodatku, zołza mała, powtarza. Po mnie. To, co mówię, kiedy już nie wiem, co powiedzieć, a jednak czuję, że muszę.
- mamo, nie zapominaj z kim rozmawiasz - woła wzburzona Marysia - nie jestem twoją koleżanką! Jestem twoją CÓRECZKĄ!
Przeglądam się w niej jak w lustrze i oblewam rumieńcem wstydu.
Antoszek piszczy, płacze i marudzi.
Ze żłoba przytargał bostonkę.
Mam jedno takie słowo, żeby ten wirus opisać, zlepek słów właściwie, ale nie powiem, bo nie nadaje się do upublicznienia. Za to myślę sobie to jedno takie słowo, zlepek słów właściwie, bardzo intensywnie i niech ten wirus wie!
Ostatnie noce spędziłam przy oknie w salonie z Antosiem na ręce, jednej, bo w drugiej trzymałam łyżeczkę z syropem na gorączkę i próbowałam mu ją wsadzić do dzioba, zagadując jednocześnie Anteczku, gdzie jest śmieciara?
A Anteczek rozkładał rączki, że śmieciary nie ma i zaciskał usta.
Wtedy do akcji wkraczał małżon, który machał rękami i wołał Antosiu, zobacz, jak robi wrona!
Cudnie robi wrona o 4 nad ranem.
poniedziałek, 19 września 2016
Sądziłam, że jestem ponad to.
Że mnie takie pierdoły nie ruszają.
Że ręką machnę, że się uśmiechnę pod nosem.
Że może nawet powiem coś zabawnego.
A jednak nie.
Doprowadzają mnie na skraj rozpaczy.
Do miejsca, gdzie cierpliwość jest tylko mglistym wspomnieniem.
Są dla mnie traumą taką, jak dla mej córki (co krzyczy, piszczy, płacze, nieeeee uuuuuuuuuuuumieeee, nieeeeeeeeeeeeeee chceeeeeeeeeeeeeeeeeee, nie będzieeeeeeeeeeeeeeeeee, nie cierpi, nienawidzi i nieeeeeeeeeee zrooooooooooooooooobi).
Czarci wytwór, człowieka niegodny.
SZLACZKI.
Antoś też ma swoje traumy.
Drogę poznaje i na ostatniej prostej przed żłobem zaczyna płakać żałośnie...
A w piątek był szcześliwy, bo miał wolne.
Ja byłam szczęśliwa nieco mniej, bo miał wolne, albowiem przywlókł zarazę.
W nocy wymiotował, w dzień ozdrowiał.
Phi, pomyślałam, lajcik!
W sobotę lajcik przeszedł na małżona, w niedzielę na Marysię, a dziś dopadł mnie.
Lajcik.
Taa.
Że mnie takie pierdoły nie ruszają.
Że ręką machnę, że się uśmiechnę pod nosem.
Że może nawet powiem coś zabawnego.
A jednak nie.
Doprowadzają mnie na skraj rozpaczy.
Do miejsca, gdzie cierpliwość jest tylko mglistym wspomnieniem.
Są dla mnie traumą taką, jak dla mej córki (co krzyczy, piszczy, płacze, nieeeee uuuuuuuuuuuumieeee, nieeeeeeeeeeeeeee chceeeeeeeeeeeeeeeeeee, nie będzieeeeeeeeeeeeeeeeee, nie cierpi, nienawidzi i nieeeeeeeeeee zrooooooooooooooooobi).
Czarci wytwór, człowieka niegodny.
SZLACZKI.
Antoś też ma swoje traumy.
Drogę poznaje i na ostatniej prostej przed żłobem zaczyna płakać żałośnie...
A w piątek był szcześliwy, bo miał wolne.
Ja byłam szczęśliwa nieco mniej, bo miał wolne, albowiem przywlókł zarazę.
W nocy wymiotował, w dzień ozdrowiał.
Phi, pomyślałam, lajcik!
W sobotę lajcik przeszedł na małżona, w niedzielę na Marysię, a dziś dopadł mnie.
Lajcik.
Taa.
czwartek, 15 września 2016
Marysia zaczęła szkołę!
Poszła przejęta, z radością i ciekawością, rozemocjonowana niecierpliwie nóżkami przebierała.
Ona - taka już duża!
Uczennica!
A potem pani ze świetlicy nie zabrała jej na lekcje, zapomniała zrobić zadanie domowe, zgubiła książki, a wraz z nimi całą frajdę.
Przeokrutnie wkurza mnie ta szkoła.
Przeokropnie.
Przestrasznie.
Przebardzo.
I żadne nenufary na taflach jeziora mnie nie uspokoją!
Tłumaczę tej małej główce, że to wszystko nic nie znaczące drobiazgi są, że szkoła to wspaniała przygoda, że ważne jest, żeby się dowiadywać nowych rzeczy, żeby poznawać, chłonąć, doświadczać, żeby się dobrze z tym czuć i świetnie bawić, ale wszystko obraca się w niwecz, albowiem:
'wcale nie, bo pani mówiła, że...!'
Wyrocznia.
Bez powołania.
Gorzej nie mogła trafić.
Antoszek za to miał farta, bo się miejsce w żłobku zwolniło.
Cud prawdziwy, bo to żłobek państwowy, do którego staraliśmy się dostać w czerwcu i się nie udało, a teraz - proszę!
Antoś co prawda za szczęście sobie tego nie poczytuje, chodzi z miną skazańca i płacze w zasadzie cały czas z krótkimi przerwami na focha, ale kiedyś mu się tam przecież spodoba.
tak sobie przynajmniej powtarzam.
i jemu też.
ile mnie to kosztuje wiem tylko ja.
wrzesień taki cudny tego roku...
Poszła przejęta, z radością i ciekawością, rozemocjonowana niecierpliwie nóżkami przebierała.
Ona - taka już duża!
Uczennica!
A potem pani ze świetlicy nie zabrała jej na lekcje, zapomniała zrobić zadanie domowe, zgubiła książki, a wraz z nimi całą frajdę.
Przeokrutnie wkurza mnie ta szkoła.
Przeokropnie.
Przestrasznie.
Przebardzo.
I żadne nenufary na taflach jeziora mnie nie uspokoją!
Tłumaczę tej małej główce, że to wszystko nic nie znaczące drobiazgi są, że szkoła to wspaniała przygoda, że ważne jest, żeby się dowiadywać nowych rzeczy, żeby poznawać, chłonąć, doświadczać, żeby się dobrze z tym czuć i świetnie bawić, ale wszystko obraca się w niwecz, albowiem:
'wcale nie, bo pani mówiła, że...!'
Wyrocznia.
Bez powołania.
Gorzej nie mogła trafić.
Antoszek za to miał farta, bo się miejsce w żłobku zwolniło.
Cud prawdziwy, bo to żłobek państwowy, do którego staraliśmy się dostać w czerwcu i się nie udało, a teraz - proszę!
Antoś co prawda za szczęście sobie tego nie poczytuje, chodzi z miną skazańca i płacze w zasadzie cały czas z krótkimi przerwami na focha, ale kiedyś mu się tam przecież spodoba.
tak sobie przynajmniej powtarzam.
i jemu też.
ile mnie to kosztuje wiem tylko ja.
wrzesień taki cudny tego roku...
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
sposób na niezapomniany urlop.
Krok pierwszy - wybierz odpowiednie miejsce i czas.
Polecam Szwecję w drugiej połowie sierpnia.
Pogoda gwarantowana! Serio, wiatr, deszcz i zimno masz jak w banku!
Krok drugi - zabierz ze sobą rodzinę.
I koniecznie dzieci, najkonieczniej! Sześciolatka i roczniak nadają się znakomicie.
Wypoczynek z dziećmi nabiera nowego, zupełnie nieoczekiwanego znaczenia!
Można powiedzieć - przeciwstawnego.
Krok trzeci - zadbaj o atrakcje.
Np. zwiedź Sztokholm.
W deszczu, pod parasolem uginającym się na wietrze.
W tłumie, z ząbkującym synkiem i znudzoną córeczką.
Zwiedzaj tak długo, aż towarzyszący Ci zakonnik zacznie głośno dziękować Bogu za celibat.
Krok czwarty - zdaj się trochę na los, na pewno przygotuje coś ekstra!
Nam zafundował gorączkę u Antoszka drugiego dnia pobytu. I trzeciego. I czwartego.
Piątego wróciliśmy do domu.
Krok piąty - urozmaicaj podróż! Leć samolotem, jedź pociągiem i samochodem.
Dzięki temu nie będzie nudno i dowiesz się, czego najbardziej nie lubią twoje dziateczki.
Antonio bezsprzecznie auta.
Także ten...
Fajnie było! :)
A dziś skończyłam już wszystkie urlopy i poszłam do pracy.
Zasłużyłam!
Ale nie jestem szczęśliwa.
Antoś pół dnia przepłakał, a ja mam ochotę płakać z nim.
Polecam Szwecję w drugiej połowie sierpnia.
Pogoda gwarantowana! Serio, wiatr, deszcz i zimno masz jak w banku!
Krok drugi - zabierz ze sobą rodzinę.
I koniecznie dzieci, najkonieczniej! Sześciolatka i roczniak nadają się znakomicie.
Wypoczynek z dziećmi nabiera nowego, zupełnie nieoczekiwanego znaczenia!
Można powiedzieć - przeciwstawnego.
Krok trzeci - zadbaj o atrakcje.
Np. zwiedź Sztokholm.
W deszczu, pod parasolem uginającym się na wietrze.
W tłumie, z ząbkującym synkiem i znudzoną córeczką.
Zwiedzaj tak długo, aż towarzyszący Ci zakonnik zacznie głośno dziękować Bogu za celibat.
Krok czwarty - zdaj się trochę na los, na pewno przygotuje coś ekstra!
Nam zafundował gorączkę u Antoszka drugiego dnia pobytu. I trzeciego. I czwartego.
Piątego wróciliśmy do domu.
Krok piąty - urozmaicaj podróż! Leć samolotem, jedź pociągiem i samochodem.
Dzięki temu nie będzie nudno i dowiesz się, czego najbardziej nie lubią twoje dziateczki.
Antonio bezsprzecznie auta.
Także ten...
Fajnie było! :)
A dziś skończyłam już wszystkie urlopy i poszłam do pracy.
Zasłużyłam!
Ale nie jestem szczęśliwa.
Antoś pół dnia przepłakał, a ja mam ochotę płakać z nim.
piątek, 22 lipca 2016
Nie mam czasu na tym urlopie.
Wypoczynkowym w dodatku, bo macierzyński już mi się skończył.
Nie mam czasu, bowiem wypoczywam.
(w nocy, jak dzieci śpią, chyba, że się budzą, a budzą się, Antoniusz znaczy się budzi. bambilion razy się budzi.)
(Marysia się nie budzi, Marysia śpi, jak już zaśnie oczywiście, a zasypiać próbuje później niż ja, bo ma już przecież 6 lat i jest dorosła.)
Także jak już mówiłam, wypoczywam.
Teraz wypoczywam szczególnie, bo Antoś miał katar, a jak Antoś ma katar, to w nocy ma kaszel, a jak w nocy ma kaszel, to ma wymioty, a jak Antoś ma w nocy wymioty, to ja mam spanie z głowy, a rano mam potem dużo prania. Ale wypoczywam serio, bo od wczoraj już nie wymiotuje!
Dziś to już w ogóle wypoczywam najbardziej na świecie, bo to ostatni dzień, który Marysia spędza w przedszkolu, a od jutra do września będzie miała wakacje! Będzie mogła wypocząć.
A ja z nią.
Pojedziemy na chwilę do dzieciowych Dziadków, wypocząć!
A potem tydzień powypoczywam sama z dziećmi.
A potem lecimy jeszcze na parę dni do Szwecji.
22 sierpnia wracam do pracy i skończy się moje wypoczywanie.
Chwilami doczekać się nie mogę.
Wypoczynkowym w dodatku, bo macierzyński już mi się skończył.
Nie mam czasu, bowiem wypoczywam.
(w nocy, jak dzieci śpią, chyba, że się budzą, a budzą się, Antoniusz znaczy się budzi. bambilion razy się budzi.)
(Marysia się nie budzi, Marysia śpi, jak już zaśnie oczywiście, a zasypiać próbuje później niż ja, bo ma już przecież 6 lat i jest dorosła.)
Także jak już mówiłam, wypoczywam.
Teraz wypoczywam szczególnie, bo Antoś miał katar, a jak Antoś ma katar, to w nocy ma kaszel, a jak w nocy ma kaszel, to ma wymioty, a jak Antoś ma w nocy wymioty, to ja mam spanie z głowy, a rano mam potem dużo prania. Ale wypoczywam serio, bo od wczoraj już nie wymiotuje!
Dziś to już w ogóle wypoczywam najbardziej na świecie, bo to ostatni dzień, który Marysia spędza w przedszkolu, a od jutra do września będzie miała wakacje! Będzie mogła wypocząć.
A ja z nią.
Pojedziemy na chwilę do dzieciowych Dziadków, wypocząć!
A potem tydzień powypoczywam sama z dziećmi.
A potem lecimy jeszcze na parę dni do Szwecji.
22 sierpnia wracam do pracy i skończy się moje wypoczywanie.
Chwilami doczekać się nie mogę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)