niedziela, 20 października 2013

Stwierdzam awarię.
Dość poważną chyba, za diabła nie wiem, jak naprawiać.
Ustrojstwo piszczy, rusza się i trzęsie oraz wypluwa z siebie podejrzane ciecze.
To wszystko bez uchwytnego powodu!

Marysia jest bardzo mądra, kochana, śliczna, zdolna, wrażliwa i grzeczna.
Zdarza jej się natomiast zachowywać nie do końca poprawnie.
Ostatnio zdarza się to dosyć często.
W zasadzie "zdarza się" w ogóle nie oddaje istoty częstotliwości problemu ;)
I o ile zwykłe marudzenie, tupanie, czy pokrzykiwanie nie robi na mnie większego wrażenia, to już plucie (na człowieków), kopanie (człowieków) i bicie (człowieków) zdecydowanie wykracza poza zakres mojej tolerancji. Co ciekawe, w zasadzie Marysia robi to wszystko tylko w domu, w przedszkolu ciągle zbiera naklejki-nagrody za 'grzeczność' (co mnie trochę wkurza, bo trzyletnie kurduple zawsze i wszystkie są grzeczne, co nie znaczy, że zachowują się tak, jak panie przedszkolanki uważają, że powinny).
Nie umiem zdiagnozować źródła problemu, choć mam parę podejrzeń (zmiana przedszkola, mało czasu, który dla niej mam).
Nie bardzo też umiem temu zaradzić. Rozważam zakup książki 'wychowanie bez nagród i kar', bo już zdarzyło mi się parę razy odesłać Małą do pokoju, co ona przypłaciła krokodylimi łzami i ogromnym smutkiem, a ja poczuciem kompletnej porażki.
Póki co staram się działać doraźnie. Dziś postanowiłam dokochać Dziecię za wszystkie czasy i cały dzień spędzić tylko z nią. W tym celu urządziłam sobie wolne od zaplanowanych i obowiązkowych zajęć edukacyjnych, niech już będzie moja strata ;), i od rana rysowałyśmy, malowałyśmy, budowałyśmy domki z klocków, obeszłyśmy wszystkie place zabaw w okolicy, zrobiłyśmy wspólnie sałatkę z owoców na deser, a nawet - w swej niewymownej wyrozumiałości - wyraziłam zgodę na jedną bajkę wieczorem obejrzaną na kompie. I wszystko było super.
Do czasu, aż się ta cholerna bajka skończyła, a Marysia uznała, że jedna to jest beznadziejnie mało. Żebym dobrze zrozumiała, jak bardzo to jest mało, Marysia postanowiła rzucić się na podłogę, zalać łzami i krzyczeć tak głośno, jak się tylko da (całkiem porządnie się da). Żal mi Dziecięcia było, więc je z podłogi zebrałam i chciałam przytulić, Marysia jednak przytulaniem nie była zainteresowana, co dała mi do zrozumienia zgarniając mnie kilkakrotnie górnym oraz dolnym odnóżem (odnóża zostały przytrzymane w celu wyraźnego przekazania, że na akty przemocy nie ma zgody - co tylko Małą wkurzyło jeszcze bardziej i zaczęła łkać, że 'booooooooooooooli lącka, boooooooooooooooooli nózka!!!'.
Ehh.

Czy jest na sali naprawiacz?

1 komentarz:

  1. Ciężka sprawa to wychowanie dzieci. U nas też często dzieciaki sprawiają wrażenie jakby były niedokochane ;) Ale to chyba tylko nasze - rodziców odczucia. Dzieciaki po całym dniu poświęconym im kolejnego dnia domagają się uwagi jeszcze więcej i więcej. W mądrej książce wyczytałam, żeby uczyć dziecko, że ma na przykład 2 godziny tygodniowo do wykorzystania nas tylko dla siebie. I ten czas rzeczywiście wykorzystać na maksa. Dzieci początkowo się buntują (ale czy normalnie się nie buntują?) ale potem uczą się, że jest czas dla nich i jest czas, który muszą zapełnić sobie zajęciami same. Próbujemy wprowadzać w życie - nie zawsze wychodzi.
    Trzymam kciuki za Wasze relacje :)

    OdpowiedzUsuń