wtorek, 22 listopada 2016

Mamy w domu Pyskatkę.
Ma cudne, niebieskie oczy, którymi malowniczo przewraca.
Ma delikatne złote włoski, które kryją zgrabne uszka.
Zgrabne uszka zatyka, bo wrażliwa jest.
Na nasze zrzędzenie.
I wielką paszczę ma, do pyszczenia.

Pyskatka porozrzucała po stole kredki.
Małżon prosi:
- pochowaj kredki
Marysia, pod nosem:
- ciekawe skąd tyle malutkich grobów mam wziąć...

Boję się myśleć, co to będzie, jak będzie nastolatką.

Zabrałam w niedzielę potwor, tfu, dzieciątka na jarmark.
Już prawie zapomniałam, że w zeszłym roku było tak.
Dzięki dzieciątkom pamięć mi wróciła.
Płakali na zmianę, Antoś, jak szliśmy, Marysia, jak wracaliśmy.
Pierniczki w kształcie aniołków na chwilę zamknęły im dzioby.
Na krótką, bo Antoś uznał, że Marysiowy na pewno jest lepszy. Marysia się z nim chyba zgadzała, bo nie zamierzała się dzielić ani wymieniać.

Jarmark bożonarodzeniowy ma swój niepowtarzalny klimat.

4 komentarze:

  1. Malutkie groby wymiatają :D
    Inteligentna bestia Ci rośnie! I tylko przegadać niełatwo...;)

    Dobrego dnia!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
  2. Zna ten Jarmark, chyba jesteśmy z tych samych okolic!!!!I my mamy Pyskatkę w domu, chyba świetnie by się dogadały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasz też już coraz więcej pyskuje - i czasami tak mnie potrafi zagiąć jakimś tekstem, ze stoję oniemiała i zbieram szczękę z podłogi. Też się zastanawiam, co będzie za kilkanaście lat - skoro już teraz ma takie odzywki ;)

    A my w tym roku na jarmark chyba nie pojedziemy - bo praktycznie wszystkie weekendy spędzam od rana do wieczora na uczelni i potem chcę już tylko jak najszybciej wrócić do domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Malutkie groby mnie rozbroily :)
    Mocna jest, błyskotliwość po matce, czytając Twojego bloga widzę to ;)

    Patrz, jak to dzieci szybko pamięć odświeżają ;)

    OdpowiedzUsuń