Marysia lubi zabawę w zgadywanki - jedna osoba myśli sobie o jakiejś rzeczy, a druga zgaduje, co pierwsza wymyśliła. Zadaje się pytania, na które odpowiadać można tylko 'tak' i 'nie': czy to jest w domu, czy na zewnątrz, czy to się je, czy to się rusza, itp.
jeszcze parę tygodni temu Marysiowe pytanie ograniczało się do:
- cy to śnieg?
teraz pozostajemy co prawda w klimacie, ale logika, jaką się Mała posługuje budzi mój (uzasadniony i obiektywny!) podziw. Marysia pomyślała, a ja pytam.
- czy to jest na dworze?
- tak!
- na dole?
- tak.. jak juz spadnie.
;)
Marysia lubi też 'dziadka kalesony'. Dobra jest w tym bardzo i naprawdę trudno ją zmylić albo rozśmieszyć.
- co masz na główce?
- dziadka kajesony!
- co było na obiad w przedszkolu?
- dziadka kajesony!
Nie działa nawet podstęp...
- co to jest: małe, na czterech łapkach i miauczy?
- dziadka kajesony!
Ale matka ma swoje sposoby ;)
- Marysiu, a co ty byś chciała na urodziny dostać?
- dziadka kale... MAMO! ale my się tak pzecież tylko bawimy!!!
Na koniec zagdaka z książeczki dla kilkulatków:
- jak się nazywa świąteczne ciasto ze świeczkami?
Marysia, łakomczuszek i znawca, rzecze:
- jóźnie - sejnik, cekoladowe, sarlotka...
wtorek, 7 stycznia 2014
niedziela, 5 stycznia 2014
Raz dwa.
Minęły święta, przyszedł nowy rok...
Dzień przed Wigilią naśmiewałam się z Marysi, że ma pryszcza na czole.
W wigilię przestałam się śmiać. Pryszcze wszędzie są znacznie mniej zabawne niż jeden na czole.
Święta spędziliśmy zatem nadzwyczaj spokojnie w towarzystwie Dziadków i ospy.
Szczęśliwie Mała chorobę zniosła bardzo dobrze, rozswędzona była tylko trochę, a zaraz po nowym roku (i z końcem wapniakowego urlopu) z błogosławieństwem doktura i zaświadczeniem, że kropkami już nie zaraża, potuptała do przedszkola.
Boże Narodzenie jest cudne.
Boże Narodzenie z Marysią i wpatrzonymi w nią jak w obrazek Dziadkami jest przecudne.
Uśmiecham się na wspomnienie przejętego Marysiowego oczekiwania na Mikołaja i jej szczere wyznanie, kiedy miała pojść sprawdzić, czy są już prezenty pod choinką:
- 'mamusiu, tlochę dygam!'
I te jej kolędy, wyśpiewane całym sercem i całym głosem!
Gra w 'nogi stonogi' i Marysiowe wieczne wymyślanie, co by tu jeszcze wykombinować, żeby wygrać...
Zdobienie pierniczków, lepienie aniołków z masy solnej, wspólne z Babcią pieczenie (i zjadanie) makowca...
Moim największym marzeniem jest móc święta przeżyć raz jeszcze w takim gronie, w takiej atmosferze.
Minęły święta, przyszedł nowy rok...
Dzień przed Wigilią naśmiewałam się z Marysi, że ma pryszcza na czole.
W wigilię przestałam się śmiać. Pryszcze wszędzie są znacznie mniej zabawne niż jeden na czole.
Święta spędziliśmy zatem nadzwyczaj spokojnie w towarzystwie Dziadków i ospy.
Szczęśliwie Mała chorobę zniosła bardzo dobrze, rozswędzona była tylko trochę, a zaraz po nowym roku (i z końcem wapniakowego urlopu) z błogosławieństwem doktura i zaświadczeniem, że kropkami już nie zaraża, potuptała do przedszkola.
Boże Narodzenie jest cudne.
Boże Narodzenie z Marysią i wpatrzonymi w nią jak w obrazek Dziadkami jest przecudne.
Uśmiecham się na wspomnienie przejętego Marysiowego oczekiwania na Mikołaja i jej szczere wyznanie, kiedy miała pojść sprawdzić, czy są już prezenty pod choinką:
- 'mamusiu, tlochę dygam!'
I te jej kolędy, wyśpiewane całym sercem i całym głosem!
Gra w 'nogi stonogi' i Marysiowe wieczne wymyślanie, co by tu jeszcze wykombinować, żeby wygrać...
Zdobienie pierniczków, lepienie aniołków z masy solnej, wspólne z Babcią pieczenie (i zjadanie) makowca...
Moim największym marzeniem jest móc święta przeżyć raz jeszcze w takim gronie, w takiej atmosferze.
środa, 11 grudnia 2013
W Marysiowym przedszkolu odbywają się zajęcia z religii.
A właściwie ma miejsce pamięciowe ogarnianie krótkich utworów wierszowanych o tematyce religijnej.
Dziś Mała pięknie wyrecytowała 'Aniele Boży', cały, łącznie z doprowadzaniem do żywota wiecznego.
Pochwaliłam i pytam, co to jest ten żywot.
Marysia popatrzyła na mnie z miną pt. serio matka nie wiesz? i rzekła:
- no płot taki pseciez!
No przecież.
Nie tylko katechetka nie do końca się sprawdza w roli.
Mnie dziś zalała świadomość mojej matczynej wyrodności.
Leżymy sobie bladym świtem w łóżku, jedno oko mam przymknięte...
Marysia gorąco zachęca do bycia strasznym wilkiem. Wydobywam z siebie przerażające 'łaaaa', ale Mała nie jest zadowolona:
- mamusiu! ale nie tak krzyc, tylko głośno! tak baldzo głośno! tak, jak wtedy, kiedy krzycys na mnie!
A właściwie ma miejsce pamięciowe ogarnianie krótkich utworów wierszowanych o tematyce religijnej.
Dziś Mała pięknie wyrecytowała 'Aniele Boży', cały, łącznie z doprowadzaniem do żywota wiecznego.
Pochwaliłam i pytam, co to jest ten żywot.
Marysia popatrzyła na mnie z miną pt. serio matka nie wiesz? i rzekła:
- no płot taki pseciez!
No przecież.
Nie tylko katechetka nie do końca się sprawdza w roli.
Mnie dziś zalała świadomość mojej matczynej wyrodności.
Leżymy sobie bladym świtem w łóżku, jedno oko mam przymknięte...
Marysia gorąco zachęca do bycia strasznym wilkiem. Wydobywam z siebie przerażające 'łaaaa', ale Mała nie jest zadowolona:
- mamusiu! ale nie tak krzyc, tylko głośno! tak baldzo głośno! tak, jak wtedy, kiedy krzycys na mnie!
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Ten Mikołaj to jest jednak niezła frajda!
Wybieranie, pakowanie, zakradanie się w ciemnościach...
Nieciepliwe potupywanie.
Nutka niepewności.
Radość oczekiwania.
I w końcu! No w końcu!
Dziecię oczka swe cudne otwiera i woła 'był!!!'
Tak. Mikołaj to prawdziwa przyjemność dla wapniaków ;)
Pytam potem Małą, czy widziała w nocy Mikołaja.
Marysia, z pełnym przekonaniem:
- nie. ale cułam go. Naplawdę go cułam!
Swoją drogą zachwyca mnie wdzięczność kurdupli.
Marysia w swojej mikołajkowej paczce znalazła kilka książeczek ('czupieńki i gwiazdka' i 'nusia i wilki' stały się natychmiast najulubieńszymi), jajko niespodziankę i 6 batoników kinder.
batoniki od razu schowała i powiedziała, że zawiezie do babci.
'jeden dla MNIE!!! djugi dla babci, tzeci dla ciebie, i jesce dla dziadka i taty i wujcia!'
A jajko podzieliła na pół i dała mi jedną część tak sama z siebie, czym mnie kompletnie rozczuliła, bom matka wyrodna i słodyczy na co dzień dziecku nie daje, sądziłam więc, że mała korzystając z okazji połknie czekoladę razem z papierkiem!
Podniosłam opadnięty kłapak i pożarłam z córką jajko jeszcze przed wyjściem z łóżka :)
W środku był pierścionek z hello kitty, który Marysia od razu założyła na palec i powiedziała:
- ja to chyba bajdzo gzecna byłam, co?
A potem ubrała się, umyła zęby i podreptała do przedszkola dumna jak paw.
Bez rękawiczki na jednej rączce.
Wybieranie, pakowanie, zakradanie się w ciemnościach...
Nieciepliwe potupywanie.
Nutka niepewności.
Radość oczekiwania.
I w końcu! No w końcu!
Dziecię oczka swe cudne otwiera i woła 'był!!!'
Tak. Mikołaj to prawdziwa przyjemność dla wapniaków ;)
Pytam potem Małą, czy widziała w nocy Mikołaja.
Marysia, z pełnym przekonaniem:
- nie. ale cułam go. Naplawdę go cułam!
Swoją drogą zachwyca mnie wdzięczność kurdupli.
Marysia w swojej mikołajkowej paczce znalazła kilka książeczek ('czupieńki i gwiazdka' i 'nusia i wilki' stały się natychmiast najulubieńszymi), jajko niespodziankę i 6 batoników kinder.
batoniki od razu schowała i powiedziała, że zawiezie do babci.
'jeden dla MNIE!!! djugi dla babci, tzeci dla ciebie, i jesce dla dziadka i taty i wujcia!'
A jajko podzieliła na pół i dała mi jedną część tak sama z siebie, czym mnie kompletnie rozczuliła, bom matka wyrodna i słodyczy na co dzień dziecku nie daje, sądziłam więc, że mała korzystając z okazji połknie czekoladę razem z papierkiem!
Podniosłam opadnięty kłapak i pożarłam z córką jajko jeszcze przed wyjściem z łóżka :)
W środku był pierścionek z hello kitty, który Marysia od razu założyła na palec i powiedziała:
- ja to chyba bajdzo gzecna byłam, co?
A potem ubrała się, umyła zęby i podreptała do przedszkola dumna jak paw.
Bez rękawiczki na jednej rączce.
piątek, 22 listopada 2013
Marysiowe manifestacje niezadowolenia ewoluują.
Trochę jej szkoda czasu na machanie łapkami i długie piski, które rzadko przynoszą oczekiwany rezultat, postanowiła więc sprawę przedstawiać jasno.
Początek dotychczasowych akcji Marysia uznała chyba za dobry, bo tutaj modyfikacji nie ma - rzut na kolana i szybkie ukrycie główki między rączkami. Jest spektakularnie, jest gwałtownie. Jest ok.
A potem zmiany!
Już nie ma płaczów i pisków w nieskończoność!
A przynajmniej nie tylko.
Patrzy to moje kochane, słodkie maleństwo w ócz mych błękit i rzuca:
- cy chces, zebym była smutna?! no chces??
Oczywiście nie chcę.
Ale czasem Marysi samo takie zapewnienie nie przekonuje...
- będę plakała i plakała! nawet nocą, i całą drogę do psiedskiola!
- i się nie uspokoje! nigdy się juz nie uspokoję!
doprowadzona do ostateczności rzecze:
- nie jubię cię! jesteś gupia!
Czasem, gdy odwiedzamy Dziadków, Dzięcię czuje wsparcie.
woła wtedy, z wysokości dziadkowych ramion:
- no i cio tam, zgjedulce?
A gdy wyjątkowa przykrość (łyżeczka za bardzo na prawo, nocnik za bardzo na lewo, mleczko ze złego kubeczka) spotka ją w domu Dziadków łkaniem słusznym i żałosnym przywoła Babcię i poskarży się:
- mama mnie jozpłakała!!!
Otuchy dodaje mi myśl, z pokolenia na pokolenie w mojej rodzinie przechodząca - to oto rozkoszne stworzonko będzie miało kiedyś swoją córeczkę. Taką samą jak ona :)
Trochę jej szkoda czasu na machanie łapkami i długie piski, które rzadko przynoszą oczekiwany rezultat, postanowiła więc sprawę przedstawiać jasno.
Początek dotychczasowych akcji Marysia uznała chyba za dobry, bo tutaj modyfikacji nie ma - rzut na kolana i szybkie ukrycie główki między rączkami. Jest spektakularnie, jest gwałtownie. Jest ok.
A potem zmiany!
Już nie ma płaczów i pisków w nieskończoność!
A przynajmniej nie tylko.
Patrzy to moje kochane, słodkie maleństwo w ócz mych błękit i rzuca:
- cy chces, zebym była smutna?! no chces??
Oczywiście nie chcę.
Ale czasem Marysi samo takie zapewnienie nie przekonuje...
- będę plakała i plakała! nawet nocą, i całą drogę do psiedskiola!
- i się nie uspokoje! nigdy się juz nie uspokoję!
doprowadzona do ostateczności rzecze:
- nie jubię cię! jesteś gupia!
Czasem, gdy odwiedzamy Dziadków, Dzięcię czuje wsparcie.
woła wtedy, z wysokości dziadkowych ramion:
- no i cio tam, zgjedulce?
A gdy wyjątkowa przykrość (łyżeczka za bardzo na prawo, nocnik za bardzo na lewo, mleczko ze złego kubeczka) spotka ją w domu Dziadków łkaniem słusznym i żałosnym przywoła Babcię i poskarży się:
- mama mnie jozpłakała!!!
Otuchy dodaje mi myśl, z pokolenia na pokolenie w mojej rodzinie przechodząca - to oto rozkoszne stworzonko będzie miało kiedyś swoją córeczkę. Taką samą jak ona :)
piątek, 15 listopada 2013
Marysia powinna dopisać do mikołajowego listu ochraniacze na kolana.
Szkoda, żeby jej się tak obtłukiwały, kiedy po raz milion pięćset sto dziewięćsetny rzuca się na nie w rozpaczy (a główkę chowa między rączki i łka żałośnie).
Rozpacz jest oczywiście uzasadniona.
albowiem:
- łyżeczka do jogurtu została położona o pół centymetra za bardzo na prawo od kubeczka
- jogurt został otworzony w całości, a przecież wysyłała mentalne wiadomości, że życzy sobie, żeby wieczko trzymało się lekko na krawędzi
- nocnik stał nie w tym miejscu
- paskudne wapniaki podały dziecku żółty ręczniczek, kiedy o taki prosiło, ale myślało przecież o zielonym!!!
- kołderka ma nie ten obrazek
- misia życzyła sobie mieć podanego z góry łóżeczka, nie z boku
- jest jeden łyk mleka w kubeczku za dużo
- kubek miała podać mama, nie tata!
- ubierać się do przedszkola??? czyście, zgredulce, do reszty zgłupieli???
- czapka na dwór?!
oraz wiele, wiele, WIELE, WIEEEEELE podobnych dramatów...
Kochany święty Mikołaju,
dla mnie przygotuj proszę meliskę.
Albo lepiej lampkę wina.
Albo dwie.
Butelki.
Szkoda, żeby jej się tak obtłukiwały, kiedy po raz milion pięćset sto dziewięćsetny rzuca się na nie w rozpaczy (a główkę chowa między rączki i łka żałośnie).
Rozpacz jest oczywiście uzasadniona.
albowiem:
- łyżeczka do jogurtu została położona o pół centymetra za bardzo na prawo od kubeczka
- jogurt został otworzony w całości, a przecież wysyłała mentalne wiadomości, że życzy sobie, żeby wieczko trzymało się lekko na krawędzi
- nocnik stał nie w tym miejscu
- paskudne wapniaki podały dziecku żółty ręczniczek, kiedy o taki prosiło, ale myślało przecież o zielonym!!!
- kołderka ma nie ten obrazek
- misia życzyła sobie mieć podanego z góry łóżeczka, nie z boku
- jest jeden łyk mleka w kubeczku za dużo
- kubek miała podać mama, nie tata!
- ubierać się do przedszkola??? czyście, zgredulce, do reszty zgłupieli???
- czapka na dwór?!
oraz wiele, wiele, WIELE, WIEEEEELE podobnych dramatów...
Kochany święty Mikołaju,
dla mnie przygotuj proszę meliskę.
Albo lepiej lampkę wina.
Albo dwie.
Butelki.
czwartek, 7 listopada 2013
Trudny mamy czas. Strach i bezsilność ciągną nas pod ziemię.
Jest też nadzieja. Taka, co oddech przywraca...
Jestem za nią niewymownie wdzięczna.
W bolesnych sytuacjach z całą mocą dociera do człowieka, że mało jest spraw tak naprawdę ważnych. Miłość, dobro i szczęście. I już.
Mimo wszelkich trudności świat się kręci jakby nigdy nic...
I święta się zbliżają. I Mikołaj. I prezenty. I zapotrzebowanie na nie. Konkretne.
Marysia, skromne serduszko, zażyczyła sobie kuchni, sklepu, gitary, ciastoliny i zestawu klocków.
W najbliższym czasie namówię ją do stworzenia listu, może się uda, że o czymś zapomni wspomnieć... O tym sklepie mogłaby szczególnie, i kuchni. I gitarze, na litość niebios! Wystarczy, że ma flet, pianinko, cymbałki, harmonijkę i tamburyn. To o flet, pianinko, cymbałki, harmonijkę i tamburyn za dużo jak na uszy biednej matki!
Jest też nadzieja. Taka, co oddech przywraca...
Jestem za nią niewymownie wdzięczna.
W bolesnych sytuacjach z całą mocą dociera do człowieka, że mało jest spraw tak naprawdę ważnych. Miłość, dobro i szczęście. I już.
Mimo wszelkich trudności świat się kręci jakby nigdy nic...
I święta się zbliżają. I Mikołaj. I prezenty. I zapotrzebowanie na nie. Konkretne.
Marysia, skromne serduszko, zażyczyła sobie kuchni, sklepu, gitary, ciastoliny i zestawu klocków.
W najbliższym czasie namówię ją do stworzenia listu, może się uda, że o czymś zapomni wspomnieć... O tym sklepie mogłaby szczególnie, i kuchni. I gitarze, na litość niebios! Wystarczy, że ma flet, pianinko, cymbałki, harmonijkę i tamburyn. To o flet, pianinko, cymbałki, harmonijkę i tamburyn za dużo jak na uszy biednej matki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)